Zamknij

Kultowy Dzik w Białobrzegach jest z nami od pół wieku

11:53, 21.03.2021 Karolina Adamska Aktualizacja: 12:05, 16.03.2023
Skomentuj Zajazd Myśliwski "Dzik" przy ul. Krakowskiej 82 w Białobrzegach (fot. Bialobrzegi24.net) Zajazd Myśliwski "Dzik" przy ul. Krakowskiej 82 w Białobrzegach (fot. Bialobrzegi24.net)

W restauracji przy ul. Krakowskiej stołowały się gwiazdy estrady, telewizji i sportu, zajadając się dziczyzną czy słynnym mielonym z buraczkami. Na dancingi bilety sprzedawały się niczym świeże bułeczki. Od sześciu lat restaurację prowadzi Katarzyna Brodecka-Pękacka, która przejęła schedę po swojej mamie, Marii.

Redakcja: W tym roku restauracja Dzik będzie obchodzić piękny jubileusz 50 lat istnienia. Jak to wszystko się zaczęło?

Katarzyna Brodecka-Pękacka: Tak, to już 50 lat. Oficjalne otwarcie miało miejsce w marcu 1971 roku, choć pierwszą imprezą, która odbyła się w nowych murach zajazdu był bal Sylwestrowy 1970/71. Dzik został założony przez Gminną Spółdzielnię „Samopomoc Chłopska”. W końcówce lat 60-tych, w Białobrzegach eksplodował boom turystyczny. Trzeba przyznać, że ówczesne władze osiągnęły na tym polu niesamowity sukces. Wykorzystano położenie miasta przy strategicznej trasie, oraz wyjątkowo urocze walory przyrodnicze doliny.  Nad Pilicę przyjeżdżali turyści z Grójca, Radomia, Warszawy czy Kozienic.

W tym czasie w Białobrzegach istniało kilka punktów gastronomicznych, ale były one prowadzone w wynajmowanych lokalach o raczej obniżonym standardzie. Kiedy wiceprezesem Gminnej Spółdzielni został 25-letni Kazimierz Gajda wraz nim przyszło też nowoczesne myślenie. Zaczęto myśleć o tym, żeby w Białobrzegach stworzyć wyjątkową restaurację. Udało się pozyskać środki i projekt na ten cel. Jeśli chodzi o budynek, to w kilku miejscach w kraju powstał taki sam obiekt. Wtedy działano schematycznie. Wybór lokalizacji nie był łatwym procesem. Myślano o różnych miejscach, również i takich położonych w głębi miasta. Udało się na szczęście wykupić grunty od kilku właścicieli i wybudować restaurację przy trasie E7. W tamtym czasie na trasie Warszawa-Kraków drugiej takiej restauracji nie było. Z założenia miało tu powstać miejsce wyjątkowe. Od razu było wiadomo, że scenografią i wystrojem mają się zająć profesjonaliści. Do tych prac zatrudniono artystów z Kielc.  

Redakcja: A skąd nazwa Dzik i pomysł na menu myśliwskie?

Katarzyna Brodecka-Pękacka: Na naszym terenie prężnie działali myśliwi. Jest tak zresztą do dzisiaj i to oni lobbowali za kuchnią myśliwską. Nazwę natomiast zawdzięczamy mieszkańcom. Ogłoszono konkurs, w którym głosowali Białobrzeżanie, no i wygrał Dzik.  

Redakcja: I to chyba był strzał w dziesiątkę?

Katarzyna Brodecka-Pękacka: Tak, nazwa bardzo dobrze się przyjęła. Poza tym wszyscy byli dumni, że w Białobrzegach powstaje coś „naszego”, czym się będzie można poszczycić. W restauracji powstała sala kawiarniana, którą zdobiły malowidła na szkle oraz kominek. Meble zamówione były u najlepszych rzemieślników na Podhalu, wszystko było z najwyższej półki. Kilka razy w tygodniu organizowano dancingi, łącznie ze striptizem. Bilety rozchodziły się, jak świeże bułeczki na długo przed imprezą.  

Ten zajazd zaczął żyć I dzięki temu miasto zyskało zupełnie nowe oblicze. Przyjeżdżano do Białobrzegów już nie tylko na lody, ale również do Dzika. Tutaj serwowano dania wykwintne, podawano np. dziczyznę i płonącą kawę.

Na samym początku działalności Dzika trudno było znaleźć na miejscu pełną obsadę personelu, który  sprostałby nowym standardom więc pracownicy byli też sprowadzani z innych miejscowości. Wiem też z opowiadań m.in.obsady kelnerskiej, że niektórzy na wiadomość o tym, że przechodzą z innych miejscowych lokali pracować do Dzika byli przerażeni, gdyż obawiali się, że nie sprostają oczekiwaniom konsumentów i standardom jakie się tu nagle pojawiły. Jako ciekawostkę myślę że warto tutaj dodać iż do naszej restauracji byli delegowani kelnerzy i kelnerki z Bułgarii. Dzik był miejscem prestiżowym i gwarancją jakości.

Redakcja: A czy w Dziku można było spotkać jakieś znane osoby?

Katarzyna Brodecka-Pękacka: Oczywiście. Dzik był uznawany nie tylko za miejsce, w którym można dobrze zjeść, ale również za miejsce dyskretne. Dlatego celebryci czuli się u nas dobrze.  Bywał Jeremi Przybora, można było też spotkać Agnieszkę Osiecką, Lecha Wałęsę czy Mirosława Hermaszewskiego. Stałą klientką była też Elżbieta Jaworowicz, Magda Gessler, Stanisława Ryster (prowadząca Wielką Grę w TVP) a Krzysztof Hołowczyc miał swój ulubiony stolik. Emilia Krakowska zakochana była w naszym mielonym z buraczkami, a Grzegorz Turnau w pyzach. Byli też Magda Umer, Marek Grechuta, Grzegorz Markowski, Marek Piekarczyk, Szymon Wydra czy kultowy wręcz aktor Jan Nowicki. Trudno dzisiaj wymienić te wszystkie osobowości, które gościły nasze wnętrza.
 
Redakcja: Pani mama tworzyła to miejsce prawie od samego początku?

Katarzyna Brodecka-Pękacka: Pierwszą szefową zajazdu była pani Krystyna Pyzarowa z Radomia. Trwało to kilka miesięcy. Potem kierownictwo objęła moja mama - Maria Boczek, potem Brodecka. Miała wtedy zaledwie 21 lat, była po szkole gastronomicznej. Mimo młodego wieku powierzono jej kierowanie załogą, składającą się z kilkudziesięciu osób. Ówczesny prezes Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” Kazimierz Gajda stawiał na młodych. Była prekursorką nowych trendów. Ponadto starała się, aby profile w szkołach zawodowych były związane z gastronomią i hotelarstwem -  ten właśnie kierunek był jej pomysłem. Przez pół wieku działalności Dzika mama wykształciła kilkuset uczniów w tych trzech kierunkach:  kelner, kucharz i personel obsługi hotelowej. Mama stworzyła wyjątkowość tego miejsca, markę rozpoznawalną w całym kraju.  

Po transformacji ustrojowej podjęta została decyzja o prywatyzacji  Dzika i w ten sposób  w 1993 roku mama stała się jego właścicielką. Mama pracowała w tym miejscu z takim samym oddaniem jako pracownik, jak i później jako właściciel. Panowała tu zawsze rodzinna atmosfera. Pracownicy w restauracji spędzali bardzo dużo czasu i Dzik był po prostu ich drugim domem. Załoga mogła zawsze na siebie liczyć. W trudnych chwilach się wspierali. W pracy byli zespołem, a po jej zakończeniu przyjaciółmi którzy często spędzali ze sobą czas.  
 
Redakcja: A jak obecnie funkcjonuje zajazd?

Katarzyna Brodecka-Pękacka: Nie będę kłamać że jest łatwo. Przed pandemią, oprócz działalności stricte restauracyjnej, organizowaliśmy różnorodne przyjęcia okolicznościowe ( chrzciny, urodziny, przyjęcia jubileuszowe, weselne czy konsolacje). Z niecierpliwością czekamy na powrót do normalności.

Redakcja: Jak Dzik poradził sobie z lockdownem? Dla branży gastronomicznej to jest bardzo trudny czas.

Katarzyna Brodecka-Pękacka: Tak, prowadzę ten zajazd od sześciu lat ale myślę, że to teraz jest ten najtrudniejszy moment. Na początku byłam przerażona i pełna obaw. Zostały nam tylko obiady na wynos i z dowozem. Codziennie w naszej ofercie staramy się zaproponować Gościom różnorodne menu które spełni oczekiwania zamawiających. Catering też jest w naszej ofercie.

Nie poddajemy się. Udało mi się utrzymać wszystkie miejsca pracy, co uważam za swój największy sukces w tej trudnej sytuacji. Nie mogę też w tym miejscu nie wspomnieć  o pomocy jaką otrzymałam ze strony Tarczy Antykryzysowej.  Możliwość skorzystania z pomocy, nie tylko tej ogólnokrajowej ale również gminnej, była niezwykle ważna w tym jakże trudnym okresie. Mam świetną załogę, która bardzo mnie wspiera w tym trudnym czasie. Staram się, aby klimat w Dziku był taki jak wtedy, kiedy kierowała nim  moja mama. Mama jest dla mnie absolutnym autorytetem, bardzo często korzystam z jej wskazówek i rad którymi się ze mną dzieliła.

Redakcja: A które dania cieszą się największą popularnością?

Katarzyna Brodecka-Pękacka: Myślę, że numerem jeden jest placek po węgiersku. Drugie miejsce zajmuje kotlet de volaille. Na podium na pewno znalazłby się jeszcze kotlet mielony z buraczkami, po którego bardzo często przyjeżdżają działkowicze wypoczywający w naszych okolicach. Podobno smak naszego mielonego nie zmienia się od lat. I pierogi…

Nasze dania przyrządzane są na bieżąco. Ciężko znaleźć w naszej ofercie – poza pierogami czy pyzami których produkcja siłą rzeczy wymaga wcześniejszego przygotowania – dania które zostały przygotowane i usmażone wcześniej. Proces produkcji zaczyna się dopiero w momencie złożenia  zamówienia przez klienta. Naszym atutem jest też kuchnia węglowa – obróbka termiczna dań na takiej kuchni ma zupełnie inny wymiar. Niektórzy goście mówią że u nas nawet herbata smakuje inaczej.  

W stałej ofercie mamy również potrawy z dziczyzny co wyróżnia nas spośród lokalnej konkurencji. Mam klientów, którzy przyjeżdżają specjalnie na te dania.

Redakcja: Pewnie trudno o tym teraz myśleć, ale czy ma Pani jakieś plany na przyszłość związane z funkcjonowaniem restauracji?

Katarzyna Brodecka-Pękacka: Tak, marzy mi się do nowa aranżacja wnętrza. Chciałabym postawić teraz na coś bardziej nowoczesnego. Przygotowany projekt już czeka na realizację. Ale wszystko zależy od tego jak szybko wrócimy do normalności. Zanim to nastąpi przygotowujemy się do aranżacji zakątka, który będzie nam przypominał o pierwotnej scenografii lokalu, gdzie wyeksponujemy meble i eksponaty, które się zachowały a jednocześnie będzie to miejsce w którym nasi goście będą mogli usiąść, zjeść obiad i poczuć klimat „starego Dzika”.

W tym roku mamy piękny jubileusz 50-lecia . Jeśli kwestie związane z pandemią na to pozwolą, to będziemy organizować wydarzenia towarzyszące – m.in. chcielibyśmy wrócić do dancingów. Będziemy organizować różne konkursy. Myślę, że mamy co świętować i z czego się cieszyć.  

Jeżeli mogę skorzystać z okazji to chciałabym  pozdrowić za pośrednictwem państwa portalu wszystkich czytelników, naszych stałych gości, wszystkich naszych byłych i obecnych pracowników i jednocześnie zaprosić do nas  tych, którzy jeszcze nie poznali naszej kuchni.  

Wszystkim pracownikom dodatkowo dziękuję za zaangażowanie jakie wykazują każdego dnia przygotowywując dania oraz propozycje potraw.

Bardzo dziękuję pani za rozmowę, a Państwa portalowi już teraz życzę, aby doczekał się w dobrej kondycji swoich 50 urodzin.   

Rozmawiała Karolina Adamska

Zdjęcia z archiwum Zajazdu Myśliwskiego "Dzik":

(Karolina Adamska)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%